Rzadko spotykane auto na ulicy nazwiemy okazem. Zazwyczaj takie miano zyskują samochody, które są albo bardzo stare, ale za to utrzymane w nieziemsko dobrym stanie, albo samochody bardzo nowe, budzące podziw i pozostawiające za sobą bardzo nisko opuszczone szczęki u przechodniów i kierowców. Takiego przydomku nie otrzyma raczej samochód, który nie pozostanie w naszej pamięci na długo. No chyba, że robimy konkurs na wybitnie brzydkie auto. Ale to też tylko na chwilę. Z pewnością okazem nie jest SsangYong, który od początku budził kontrowersje swoim wyglądem. Identycznie jest teraz. Jaki model? Zapraszam dalej.
Opis
Szału nie maJak już wspomniałem we wstępie, SsangYong to marka, której (tak mi się wydaje) głównym celem jest zaprojektowanie i stworzenie auta zapadającego w pamięć swoim „pięknym inaczej” wyglądem. Można stwierdzić, że pierwsza generacja Rodiusa to zdecydowanie najbrzydsze auto, jakie miało okazję ujrzeć światło dzienne. Kiedy postanowiłem przypomnieć sobie, jak dokładnie wygląda pierwsza odmiana tego brzydactwa, to na myśl przyszło mi skojarzenie, że wygląda jak „cywilny” karawan. Na szczęście nowa odmiana Rodiusa wygląda nieco lepiej, choć nie oznacza to, że z wrażenia padniemy na kolana. Auto wygląda na tyle lepiej, że na jego widok nie zbiera mnie na mdłości, a i nie jest wstyd mi zająć w nim miejsca.
SsangYong Rodius wygląda, jakby przy jego projektowaniu udział brało co najmniej 6 osób, każda z nich siedziała w oddzielnym pomieszczeniu i kreśliła inną część auta, a wyniki wszystkich koncepcji połączono w całość i oddano do produkcji. Tak w dużym skrócie można opisać bryłę Rodiusa II. Warto jednak wziąć poprawkę na fakt, że auto jest naprawdę duże. Mierzy ponad 5 metrów długości, jest szerokie na prawie 2 metry i wysokie na 185 cm. Prawdziwy kolos. Niestety, takie wymiary mają znaczący wpływ na całościowy wygląd auta. Z przodu jeszcze nie jest źle – kształt nakreśla duży chromowany wlot powietrza, duże, skośne lampy z poziomymi długimi kierunkowskazami i zderzak ze zgrabnie wkomponowanymi światłami przeciwmgłowymi, co sumarycznie daje dość ciekawy, choć zachowawczy kształt. Dalej niestety jest gorzej, wszystko zaczyna wyglądać coraz bardziej ociężale, masywnie i bezgustownie.
Zerkając na auto z profilu, nie da się nie zauważyć dużych, masywnych drzwi z dużymi taflami szkła. Jeszcze większą uwagę przykuwa ogromny tył Koreańczyka. I to ta część Rodiusa zbiera najwięcej gorzkich słów od opinii publicznej. Przesadnie duża klapa, szyby nachodzące na boki auta i wyłupiaste światła tylne. Może i tył nie byłby taki okropny, gdyby bardziej zgrabnie został wkomponowany w ogólny zamysł auta, albo reszta auta została doprojektowana do pasa tylnego? Jest jeszcze coś, o czym powinienem był wspomnieć wcześniej. Dobrze by było gdyby z tyłu znalazła się kamera. Taka mała rzecz, a pomogła by podczas manewrowania autem, bo widoczność jest kiepska, a bryła samochodu bardzo duża.
Pochłonie nas przestrzeń
Czego nie można zarzucić producentom? A no tego, że nie pomyśleli o przestronności. Te duże drzwi, które tak starannie starały się ochronić wnętrze, skrywały prawdziwy skarb dla miłośników dalekich podróży. Trzy rzędy siedzeń, mieszczące łącznie 7 osób i oferującej każdej z nich całkiem komfortowe warunki podróżowania. W drugim rzędzie znajdują się 2 fotele z podłokietnikami i pozostawiającą wiele do życzenia skórą. O dziwo, to na nich jedzie się mniej komfortowo, niż jakbyśmy zdecydowali się zająć miejsce w 3 rzędzie, na 3-osobowej kanapie. Siedzisko umieszczone jest bardzo blisko podłogi, przez co kolana znajdują się na wysokości brody. O wiele lepiej jest we wspomnianym trzecim rzędzie, gdzie po przesunięciu do przodu foteli z drugiego rzędu spokojnie możemy wyprostować sobie nogi. A jeżeli dodatkowo złożymy ich oparcia, możemy cieszyć się funkcjonalnym stoliczkiem.
Jednak najciekawiej jest w pierwszym rzędzie. Fotele co prawda wykonane są z tych samych materiałów, ale poza tym są jakby z innego auta. O wiele wygodniejsze niż te za nami, z nieco lepszym trzymaniem bocznym. Sama pozycja kierowcy potężnego rodzinnego auta nie budzi większy zastrzeżeń. Kierownica bardzo dobrze leży w dłoniach, a wszystko, co jest nam potrzebne aby sprawnie zarządzać tym kolosem, znajduje się w zasięgu ręki. Deska rozdzielcza budzi respekt – rozmiarami dobrze pasuje do ogromu SsangYong’a. Wrażenie to wzmożone jest umieszczonymi na samym środku zegarami, które są ciut zbyt ciemne i niezbyt dobrze widoczne przy mocnym słońcu. Kolejny wyświetlacz znajduje się za kołem kierownicy. Ten jest już lepiej widoczny pokazuje prędkość, aktualny bieg oraz najważniejsze informacje z komputera pokładowego.
Na środku deski rozdzielczej znajdziemy ważne przyrządy – sterowanie klimatyzacją i radiem, które wyglądem przypomina pierwsze odtwarzacze samochodowe z CD. Co na mnie i mojej pasażerce wywarło pozytywne wrażenie, to uchwyty na kubki, które schowane są pod radiem i wysuwają się po naciśnięciu kieszonki – czadowa sprawa. Jak pisałem wcześniej, wszystko, dosłownie wszystko znajduje się w zasięgu ręki. Pomiędzy fotelami z pierwszego rzędu znalazło się miejsce na topornie wyglądający podłokietnik z kilkoma małymi schowkami – teoretycznie małymi. Okazuje się, że w rzeczywistości podłokietnik skrywał 2 ogromne schowki otwierane stopniowo. Rewelacyjne rozwiązanie.
Zbyt mały
Ogromna bryła, duże i przestronne wnętrze, wygodne fotele i komfortowe zawieszenie, dzięki któremu płyniemy po naszych polskich drogach. To zdecydowanie zalety SsanYong’a. Żaden z pasażerów nie będzie narzekał na jakiekolwiek nierówności napotkane na drodze. Także kiedy zjedziemy na boczną, nieutwardzoną drogę i napotkamy na piach czy błoto. Ponad dwutonowy potwór posiada bowiem układ napędowy, w którym w każdej chwili do stale napędzanej tylnej osi możemy dołączyć oś przednią. Dodatkowo wyposażono go w reduktor, który pozwoli nam jeszcze skuteczniej przemierzać trudniejszy teren.
Kolejną fantastyczną rzeczą jest zgranie 2-litrowego, wysokoprężnego silnika o mocy 155 KM i maksymalnym momencie obrotowym 360 Nm z automatyczną skrzynią biegów od Mercedesa. Tak dobrana para pracuje wybitnie dobrze. Jedynym minusem klasycznego napędu i zaawansowanego już wiekowo automatu jest zużycie paliwa. W mieście ciężko oczekiwać od Rodius’a wybitnie niskiego spalania. Trzeba być gotowym na wynik w okolicach 12 l/100km. W trasie nie jest dużo lepiej – masa i kojarząca się z pociągiem towarowym opływowość nadwozia powodują, że musimy pogodzić się ze spalaniem na poziomie ponad 9 l/100km. Cóż, trudno, żeby auto, w którym nie zastosowano najnowocześniejszych rozwiązań i które nie jest odchudzone jak sportowy samochód, osiągało spalanie na poziomie 4 lub 5 l na „setkę”.
Pierwszy do pracy
Wydawałoby się, że takie auto – oczywiście gdyby nie względy wizualne – warte jest oczekiwanych przez koreańskiego producenta pieniędzy. Podstawowa wersja wyceniona została na 99 000 zł. Jednak nie jest ona zbyt bogato wyposażona, przynajmniej nie tak bogato, jak nasz egzemplarz testowy. Żeby cieszyć się napędem 4x4 i automatem, musimy być gotowi na dopłaty. Kiedy podliczymy już wszystkie dodatkowe opcje i wymagane dopłaty do wybranych udogodnień, cena zahacza o 121 000 zł. Jeżeli zdecydowalibyśmy się na wybór tego auta, to ktoś z boku mógłby postukać się w głowę. Chociażby z powodu mało atrakcyjnych wizualnie i kiepskie materiałów użytych do wykończenia wnętrza. Jednak jest coś, czego inni producenci, mimo zbliżonych cen, nie oferują. Przestronność i komfort podróży. Według mnie to auto powala na kolana swoim ogromnym wnętrzem i przesuwanym trzecim rzędem siedzeń. W tak brzydkim kaczątku można znaleźć parę rzeczy, które będą starały się z niego zrobić, chociaż w pewnym stopniu, pięknego łabędzia.
Dane techniczne
Dane techniczne:Silnik: turbo diesel, 4-cylindrowy, 16-zaworowy
Pojemność silnika: 1998 ccm
Moc: 155 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 360 Nm przy 1500 – 2800 obr./min
Skrzynia biegów: 5-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4x4 z dołączaną osią przednią oraz reduktorem
0-100km/h: 13,4 s
V-maks: 181 km/h
Zużycie paliwa: 9,6/6,8/7,8 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 12,5/9,3/11,0 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 80 litrów
Teoretyczny zasięg: 740 kilometrów
Wymiary: 5130/1915/1850 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 2212 kg
Ładowność: 638 kg
Pojemność bagażnika: 875 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 5/7
Emisja CO2: 206 g/km
Opony: 235/60R17
Wersja wyposażeniowa: Sapphire
Cena wersji podstawowej: 99 000 PLN
Cena wersji testowanej: 139 500 PLN
Autor(tekst+fot.): Damian Goś