Każdy z nas chce być zdobywcą – czegoś, kogoś. Jeżeli już nie udaje się osiągnąć takiego przydomku, to chcemy posiadać coś, co będziemy mogli nazwać zdobywcą lub chociaż zdobyczą. Moją kilkudniową zdobyczą miało być auto, które nie zdobędzie najwyższych szczytów górskich, ani nie pokona ze spokojem ciężkich off-road’ów. Za to może być zdobywcą niejednego człowieka, który sprawi, że francuski produkt znajdzie się na samym szczycie góry pożądania. O czym mowa? O już w sumie dobrze znanym Renault Captur, crossoverze, który świetnie spisuje się w miejskiej dżungli.
Opis
AtrakcyjnyCiągle zapełniający się rynek aut typu Crossover zawiesza coraz wyżej poprzeczkę. Nie chodzi tylko o stosowanie co chwila nowszej technologii czy podnoszenia zakresu wyposażenia standardowego. W czasach, kiedy od producentów wymaga się coraz więcej polotu i fantazji, kluczem jest zapadający w pamięć wygląd. Takim pochwalić się może Renault Captur. Dwukolorowe nadwozie i zgrabnie narysowana linia nadwozia prędzej przyprawi nas o uśmiech na twarzy, niż o efekt ziewania. Światła, chociaż skrojone w spokojniejszym tonie, idealnie wpasowują się w bryłę auta. Dokładając do tego chromowane wstawki na bokach auta, na bagażniku oraz na przednim zderzaku, utwierdzimy się w przekonaniu, że to nie jest nudne auto dla jeszcze większych nudziarzy. Żeby nadać Captur’owi polotu, dach - notabene polakierowany na czarno - wyklejono srebrnymi rombami, które tworzą jakby „X”, który swoją kontynuację posiada na klapie bagażnika. Aha, do tego wypadałoby jeszcze wymienić czarno-srebrne felgi w rozmiarze 17” i mamy już udany komplecik.
Skoro Captur ma być zdobywcą i zapadać w pamięć przechodniom, to warto, żeby możliwości konfiguracji były szerokie. Tutaj Renault także stanęło na głowie, żeby sprostać wymaganiom klientów. Francuzi oferują 9 barw jednokolorowego lakieru, 18 kombinacji dwukolorowych, 7 wzorów felg i 3 rodzaje wyklejanek dachowych. Fanaberiom klienta w sumie może nie być końca, dzięki czemu można dopasować Captur’a do swojego widzi mi się, bądź zbilansować kolorystykę np. między swoim ulubionym kolorem, a ulubionym kolorem żony.
Nie ma jednak co ukrywać, Captur jest tak naprawdę większym bratem typowo miejskiego Clio. Dzielą ze sobą tę samą płytę podłogową i nie ukryją przed nikim ogromnego podobieństwa. Captur jest tylko wyżej zawieszony, ma szerszy uśmiech oraz większy nos.
Coś się dzieje
Jak wspominałem już wcześniej, widok przemierzającego miejskie ulice Captura, może - a nawet musi! - wzbudzać uśmiech na twarzy innych uczestników drogi. Uśmiechy stają się jeszcze szersze, gdy dostrzegają, że za kółkiem siedzi mężczyzna. Ale to nic, nie ma się czego wstydzić. Zazdrośćcie mi, bo wnętrze jest naprawdę „odjechane”. Na kierownicy powraca motyw kalkomanii z dachu i klapy bagażnika. Na siedziskach foteli odnalazłem suwaki, które świadczyć mogą tylko i wyłącznie o łatwym ściąganiu pokrowców, kiedy coś złego się z nimi stanie. Ponadto zaskoczył mnie schowek znajdujący się przed pasażerem, który wysuwa się jak szuflada komody i jest całkiem pojemny i kształtny. Do tego ciekawie zaprojektowane zegary, albo raczej ich ramki, które przypominają okularki Otylii. Kolejnym przejawem polotu i fantazji są schowki w oparciach przednich foteli. OK, schowki to może zbyt dużo powiedziane, bo są to zaledwie gumki rozciągnięte pod skosem, które bardziej mogą służyć jako zabawka dla dziecka, niż schowek na cokolwiek.
Skory byłbym powiedzieć, że jeżeli coś już ma fantazję i nietypowy styl, to skazane jest na małą praktyczność. Captur jednak zaprzecza tej tezie. Miejsca w środku jest pod dostatkiem, każdy znajdzie dla siebie parę centymetrów powierzchni. W bagażniku (377 l) zmieścimy trochę rzeczy, a wszystkie otaczające nas materiały wydają się być trwałe i odporne na działanie ludzkie (no, może poza gumkami w oparciach przednich foteli). Dużym plusem jest ekran dotykowy, który pozwolił na zastosowanie mniejszej ilości przycisków na konsoli środkowej.
W Renault stosuje się od jakiegoś czasu autorski program do obsługi multimediów o nazwie R-link. Muszę przyznać, że jest on bardzo prosty i przejrzysty, a obsługa bardzo intuicyjna. Czego można chcieć więcej? Wszystko jest jasne i czytelne, ilość miejsca wystarczająca, jakość użytych materiałów może i nie powala na kolana, ale za to spasowano je w sposób wzorowy. Potrzeba tylko wcisnąć pedał hamulca, następnie przycisk start i ruszyć w drogę.
Mały, ale sprytny
Wiemy jakie czasy teraz nastały i jaki mamy klimat, sorry… ;) OK, z tym klimatem to troszkę popłynąłem, ale nie mogłem się powstrzymać. Wracając do meritum - doskonale zdajemy sobie sprawę, że producenci kładą głównie nacisk na downsizing, czyli w wolnym tłumaczeniu na montowanie silników o coraz mniejszej pojemności skokowej i coraz większej liczbie mechanizmów i układów podnoszących uciekającą wraz ze spadkiem pojemności moc. Tak samo jest w Renault. W gamie silników z oznaczeniem TCe znajdują się raptem 2 motory: turbodoładowane 0,9 l. pojemności z trzema cylindrami i mocą 90 KM oraz taki, jaki zamontowano w naszym egzemplarzu - turbodoładowany o pojemności 1,2 l i mocy 120 KM.
Do silnika 1,2 nieodłącznie montowana jest automatyczna, dwusprzęgłowa skrzynia EDC. Przy spokojnej jeździe spisuje się nienagannie, ale gdy chcemy szybko przyspieszyć, zaczyna się moment zawahania, takiej niepewności czy oby na pewno wiem co robię i dopiero następuje redukcja. Dużym plusem Captur’a jest sam silnik. 120 KM mocy w zupełności wystarcza do sprawnego poruszania się po mieście i wypadu chociażby nad morze z ukochaną. Mimo małej pojemności, silnik nie boi się wysokich obrotów i startów spod świateł, niejednokrotnie zaskakując stojących obok kierowców. Poza tym motor wydaje bardzo przyjemny dla ucha świst, kiedy wchodzi na wyższe obroty. Znak, że turbina właśnie robi swoją robotę.
Downsizing ciągnie jednak za sobą pewne wady, jak chociażby spalanie. W mieście podawane przez producenta spalanie na poziomie 6,6 l możemy włożyć między bajki. Niestety, nie jest tak kolorowo jak napisano - musimy liczyć się z zapotrzebowanie na benzynę na poziomie 10 l. W trasie sprawa wygląda trochę lepiej, ale też bez rewelacji – 7,2 l. Takie wyniki pozwalają osiągnąć średnie spalanie na poziomie 9 l. Przy zbiorniku 45 l spodziewajmy się częstych wizyt na stacji benzynowej.
O ile samo prowadzenie Captur’a nie jest złe, a wręcz sprawia mi dużo przyjemności, o tyle nie da się tego powiedzieć o zawieszeniu. Nie wiem, czy teraz jest taka moda, żeby wszystko co możliwe utwardzać, czy chodzi po prostu o to, żeby jak najczęściej witać w serwisie i wymieniać amortyzatory? Nie mam bladego pojęcia. Wiem tylko, że zawieszenie w Renault Captur jest zbyt twarde. O ile z przodu jeszcze nie ma aż takiej tragedii, o tyle z tyłu na nierównościach czujemy się jak byśmy w całym mieście pokonywali nie betonowe ulice, a bezdroża, gdzie ani źdźbła równej nawierzchni.
Modny styl
Renault Captur nie jest kolejnym zwykłym autem. To samochód zapadający na długo w pamięci, którego wizytówką jest modny, szalony wygląd. Idealnie wpisuje się także w panującą na rynku motoryzacji modę na crossovery. Jest idealny w każdą podróż, zapewniając wszystkim odpowiednią ilość komfortu i swobodę w przestrzeni bagażowej jak. Kolejną rzeczą jest jego praktyczność „szalonego” wnętrza, które mimo niestandardowych rozwiązań zaskakuje użytkowników swoją użytecznością.
Są jednak są rzeczy, które można by było zmienić. Dać możliwość wyboru skrzyni biegów przy każdym silniku. Wprowadzić do gamy jednostki o trochę większej pojemności. Zestrojenie zawieszenia mogłoby umożliwiać odczuwanie większego komfortu. Ogólnie rzecz ujmując, Captur to samochód, który nie pozostanie obojętny dla użytkownika bądź uczestnika ruchu drogowego.
Dane techniczne
Dane techniczne:Silnik: turbodoładowany benzynowy, 4-cylindrowy, 16-zaworowy
Pojemność silnika: 1197 ccm
Moc: 120 KM przy 4900 obr./min
Moment obr.: 190 Nm przy 2000 obr./min
Skrzynia biegów: 6-biegowa, automatyczna
Napęd: przedni
0-100km/h: 10,9 s
V-maks: 190 km/h
Zużycie paliwa: 6,6/4,7/5,4 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 10,0/7,2/9,0 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 45 litrów
Teoretyczny zasięg: 680 kilometrów
Wymiary: 4122/1778/1566 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1285 kg
Ładowność: 546 kg
Pojemność bagażnika: 377 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 5/5
Emisja CO2: 125 g/km
Opony: 205/55R17
Wersja wyposażeniowa: Intens
Cena wersji podstawowej: 54 900 PLN
Cena wersji testowanej: 75 400 PLN
Autor (tekst+fot.): Damian Goś