Śledź nas na:     

Marka:
Wróć

 

Segment B to bardzo wymagający kawałek rynku samochodowego. Wymagający, ponieważ prawie każda marka posiada auto spełniające stawiane wymagania i walczy do upadłego o każdego klienta. Ta walka toczy się od dekad i co jakiś czas na szczycie zasiada ktoś inny. Nasza redakcja postanowiła sprawdzić, jak radzą sobie dwie bardzo dobrze znane i cenione w Polsce marki i która z nich ma większą szanse na odniesienie lepszego wyniku na finiszu. Pod lupę trafiły więc auta z dwóch kontynentów. Pierwsze auto to znane z małej awaryjności Suzuki Swift. Drugie to z kolei Europejczyk pełną gębą – Renault Clio. Jak wypadną w porównaniu? Które nas zaskoczy pozytywnie, a które rozczaruje? Zapraszamy.

Opis

1 starcie - wygląd

Czas płynie, a wraz z jego upływem zmienia się również motoryzacja. Szczególnie w kwestii wyglądu samochodów. Czy nasze mieszczuchy także się zmieniły? Jako że pojedynek toczy się na terenie Europy, to pierwszeństwo wyjścia na wybieg otrzymuje azjatycki gość. Jakby nie było, to już piąta generacja Swift’a. Tak tak, już piąta, ale w wyglądzie samochodu niewiele się zmieniło od pierwszej. Charakterystyczna linia Suzuki uległa jedynie kosmetycznym modyfikacjom. Jedynie wprawione oko bądź wielki fan modelu zauważy, że w przednim zderzaku wygospodarowano miejsce na osadzenie świateł do jazdy dziennej, wykonanych oczywiście w technologii LED. Trochę to zaskakujące, ale mimo braku rewolucji lub choćby zauważalnej ewolucji, wygląd Suzuki Swift nadal pozostaje atrakcyjny. , Drobne usprawnienia tylko korzystnie wpływają na jego świeżość.

U konkurencji, pochodzącej z kraju słynącego z przepysznych win, sytuacja ma się zupełnie inaczej. Kiedy spojrzymy na Clio III i na obecną IV generację miejskiego Francuza, to zdecydowanie zauważymy różnicę. Renault zerwało z przeszłością i postanowiło zdecydowanie podążać naprzód. W tym wypadku także hasło reklamowe „prosto z raju” idealnie pasuje do nowej odsłony Clio. „Klijówka” jest przede wszystkim wyraźna i atrakcyjna. Wszystko jest nowoczesne, piękne i przemyślane. Bardzo ciekawie wyglądają wkomponowane światła LED do jazdy dziennej, duża ilość chromowanych listew oraz równie nowoczesne alufelgi, na których Clio wygląda zadziornie. W przypadku Renault nie można mówić o braku świeżości czy charakterystycznej linii z przed lat. Porównując Clio i Swift pod względem wyglądu to tak, jakbyśmy porównywali tradycyjny, opatrzony już wystrój mieszkania z nowoczesnym. Jedno jest już przykurzone, choć nadal cieszy i sprawia, że czujemy się przytulnie. Z drugiej strony chcemy sięgnąć po coś nowego, co bardziej cieszy nasze oko i wprawia w zachwyt otoczenie. Zależy wybór zależy od osobistych preferencji.

2 starcie - wnętrze

Tutaj także dajmy pierwszeństwo Suzuki. Czego możemy spodziewać się w środku auta, skoro pod względem designu karoserii tak niewiele się zmieniło? Cóż, w tradycyjnym nadwoziu kryje się równie tradycyjne wnętrze. Niezbyt wyszukane, proste, ale za to ergonomiczne, spełniające wymagania zwykłego człowieka. Przy tym jest ono przestronne i komfortowe. To jest właśnie to, co lubię w niektórych autach. Wsiadam za „kółko” i czuję się jakbym był u siebie. W mig wszystko odnajduję. Najważniejsze przyciski, schowki, sterowanie radiem czy podłączenie telefonu. Nie zajmuje mi to wiele czasu. Co prawda są rzeczy, do których mógłbym się przyczepić, jak np. materiały użyte do wykończenia niektórych elementów. Ale nie obwiniałbym tutaj Suzuki. Raczej powiedziałbym, że to standard w takich samochodach. Za to producent postarał się o odpowiednie spasowanie elementów. Co jeszcze przypadło mi do gustu? Kokpit i umieszczony w nim 6-calowy, dotykowy wyświetlacz z nawigacją satelitarną GPS oraz Bluetooth z zestawem głośnomówiącym. Z pewnością to powiew nowoczesności we wnętrzu Swift’a. Zegary to tradycyjne wskaźniki ze zintegrowanym wyświetlaczem prezentującym najważniejsze parametry jazdy.

Dużym plusem Suzuki Swift jest ilość miejsca w kabinie. Bezproblemowo zmieścimy w samochodzie pięć dorosłych osób. Ok, może dłuższa podróż w takim składzie nie będzie maksymalnie komfortowa dla pasażerów siedzących na tylnej kanapie, ale wystarczy pozbyć się jednego z nich, aby pozostali mogli w pełni cieszyć się z przestrzeni. Fotele w Swift’cie są komfortowe. To z pewnością uległo zmianie w porównaniu do poprzednich generacji. Są lepiej wyprofilowane, a siedzisko zachowuje idealną (jak dla moich nóg) długość i nie wpija się w uda, co mogłoby wywoływać zmęczenie i ból. Do samej pozycji za kierownicą nie mam zastrzeżeń, kierownica dobrze leży w dłoniach, a zmiana biegów odbywa się bez niepotrzebnych problemów. Jeszcze jedno, bo prawie bym zapomniał. Bagażnik nie jest szczytem naszych oczekiwań. 211 litrów nie pozwoli na przewiezienie dużej ilości rzeczy. Chyba, że pokusimy się o położenie oparcia kanapy, wtedy 892 litry powinny wystarczyć.

W przypadku Renault, patrząc na wygląd zewnętrzny, także domyślamy się czego możemy się spodziewać. Nowoczesności, niecodzienności i widoku przyjemnego dla oka. Tak jak w przypadku Suzuki, materiały wykończeniowe pozostawiają trochę do życzenia. Dodatkowo w całym wnętrzu dominuje odcień szarości. Trochę ożywienia wnoszą lakierowane elementy, mimo iż są czarnego koloru. Na przykład „dostawka” do kokpitu, na której umieszczono 7-calowy, dotykowy wyświetlacz multimedialny oraz pokrętła i przyciski do sterowania nawiewem. Jednak to, co fajne i przyjemne dla oka, nie jest w żaden sposób praktyczne. A wręcz może stać się irytujące. Mowa o wykończonych na „lakier fortepianowy” plastikach. Są bardzo podatne na zarysowania oraz na osadzający się kurz. Nie wspomnę już o pojawiającej się w krótkim czasie niezliczonej ilości odcisków palców, które były by rajem dla śledczych. Bardzo ciekawie wyglądają zegary, umieszczone w owalnych, głębokich tubach. Nadają wnętrzu sportowego zacięcia i starają się zatrzeć złe wrażenie po wspomnianych plastikach.

Na uwagę zasługują komfortowe fotele Renault. Po zajęciu miejsca za kierownicą czułem się tak samo, jak w Suzuki. Fotele są wygodne, dobrze trzymają w zakrętach, a przy tym ciekawie wyglądają. Dłuższa podróż Clio z pięcioma osobami na pokładzie również zakończy się wysadzeniem jednej z nich. A może prędzej sama wysiądzie? Clio ma zdecydowanie mniej miejsca w środku niż Swift. Odczuwam to nawet po zajęciu głównego miejsca. Niby wszystko mnie otula i jest przyjemnie, ale jednak czuję, że jest ciasno. Dobrze, że nie mam klaustrofobii. Pozycja za kierownicą bardzo dobra, tak jak w Suzuki. Nie przypadło mi tylko do gustu plastikowe wykończenie kierownicy w jej dolnej części, które nie jest przyjemne podczas prowadzenia. Zmiana biegów przebiega płynnie, a drążek dobrze leży w dłoni.

Clio w porównaniu do Swifta posiada większy bagażnik. Do dyspozycji mamy okrągłe 300 litrów. Jeżeli to nie wystarczy na zakupy na cały tydzień bądź jednorazowy wypad żony na modowe szaleństwa, możemy położyć oparcia tylne kanapy i cieszyć się 1146 litrami. Ładnie? Mi pasuje.

3 starcie - Silnik

Nie tylko kraj pochodzenia, design zewnętrzny czy wygląd wnętrza dzielą obydwa auta. Także pod ich  pracują zupełnie inne silniki. Suzuki Swifta napędzał motor 1.2 VVT z elektronicznym wielopunktowym wtryskiem, osiągający moc 94 KM i moment obrotowy 118 Nm . Silnik Suzuki współpracuje z 5-biegową, manualną skrzynię biegów. Sięganie po jej drążek to sama przyjemność. Przełożenia wchodzą delikatnie i precyzyjnie. Przy takim zestawieniu rozpędzenie Swift’a do setki zajmuje 12,3 s, a prędkość maksymalna, jaką możemy osiągnąć to 165 km/h. Jak na małe auto i tak niewielki silnik, Suzuki wykazuje spory apetyt na benzynę. W mieście pochłania 7,5 litra, w trasie też nie jest mistrzem oszczędności – 5,8 litra. Wiele wynagradza układ jezdny. Nie ma tutaj przycisku, którym ustawimy tryb jazdy i sposób pracy zawieszenia, ale Swift zachowuje się naprawdę dobrze. Pewnie trzyma się drogi przy większych prędkościach oraz w trakcie pokonywania łuków. Najlepiej jednak spisuje się podczas jazdy w mieście, kiedy skazani jesteśmy na częste kręcenie kierownicą. Idealna siła wspomagania. Brawo.

Zgodnie z modą na downsizing w Renault Clio zamontowano naprawdę malutki silniczek. 0.9 TCe to mikrus, nawet w porównaniu do Swift’a. Ale jak spojrzymy ma jego parametry, to już tak źle nie jest. Silnik Clio szczyci się 90 KM i 135 Nm. Jak to możliwe, że mniejszy silnik produkuje raptem o 4 KM mniej i kilkanaście Nm więcej? Renault doszło do wniosku, że można zamontować mniejszy silnik i wesprzeć go turbosprężarką, co ma pomóc w obniżeniu kosztów użytkowania, dać większą przyjemność z prowadzania, a także zwiększyć elastyczność silnika i zminimalizować częstotliwość sięgania do drążka zmiany biegów. Czy tak jest w rzeczywistości? Silnik faktycznie jest elastyczny i całkiem żwawy. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w 12,2 s, a prędkość maksymalna to 184 km/h. Jednak czy jest tak oszczędny, jak obiecuje producent? Spalanie jest naprawdę do tego z Suzuki. W mieście Clio pali 7,3 litra. W trasie wszystko zależy od prędkości, z jaką się poruszamy. Jeśli nie przekroczymy 100 km/h, Renault zużyje 4,8 litra. Wystarczy jednak przekroczyć tę granicę o 10 km/h i mniej niż 5,5 litra trudno będzie uzyskać. Jest to spora rozbieżność w stosunku do tego, co podaje producent w katalogu.

Układ jezdny sprawia wiele przyjemności w trakcie jazdy. Zarówno w trasie jak i w mieście Clio prowadzi się bardzo dobrze, dając poczucie pewności i pełnej kontroli nad autem. Mam tylko jedno zastrzeżenie co do zawieszenia, które nieźle spisuje się na równych, prostych, a także i krętych drogach. Gorzej jest na „spowalniaczach”, coraz bardziej popularnych na naszych drogach. Przejeżdżając przez nie odczuwamy nadmierną sztywność zawieszenia.

Zwycięzca?!

Okres spędzony z obydwoma autami mogę zaliczyć do tych zdecydowanie przyjemnych. W jednym tygodniu czas uprzyjemniało mi Suzuki. Prosta i charakterystyczna linia, która mimo dobrych kilku lat istnienia na rynku, cieszy się powodzeniem. Wnętrze również proste, ale za to przyjemne, komfortowe i przestronne. Ciężko było rozstać się z tym autem.

Kilka dni po rozstaniu z Suzuki przyszedł czas na Renault. Clio zachwyciło mnie swoim wyglądem i modnymi detalami. Przede wszystkim design przypadł mi do gustu. Bardzo ładna linia, która pasuje do ludzi podążających za modą.

Obydwa auta także mnie rozczarowały pod niektórymi względami, jak chociażby spalanie czy rozmiar bagażnika. Rozczarowanie pod kątem spalania dotyczy Renault. Uważam, że można było zastosować większy silnik, chociażby taki jak w Suzuki i wesprzeć go turbosprężarką. Osiągi byłyby lepsze, a i sama moc wyższa. Druga sprawa, czyli rozmiar bagażnika, to problem Suzuki. Teoretycznie spore auto, miejskie, w zasadzie kobiece, ale przestrzeń bagażowa jak na przysłowiowe „waciki”. Sami widzicie przed jakim dylematem stanąłem. Czy wybrać piękność Francji czy azjatyckiego mieszczucha? Wy się zastanówcie sami, ja biorę obydwa. Każde z tych aut ma coś w sobie.

Dane techniczne

Dane techniczne:
Suzuki Swift 1.2 VVT M/T
Silnik: benzynowy, R4, 16 zaw.
Pojemność silnika: 1242 ccm
Moc: 94 KM przy 6000 obr./min
Moment obr.: 118 Nm przy 4800 obr./min
Skrzynia biegów: 5-biegowa, manualna
Napęd: przedni
0-100km/h: 12,3 s
Vmaks: 165 km/h
Zużycie paliwa: 6,1/4,4/5,0 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 7,5/5,8/6,6 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 42 litry
Teoretyczny zasięg: 530 kilometrów
Wymiary: 3850/1695/1510 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 960 kg
Ładowność: 520 kg
Pojemność bagażnika: 211/892 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 5/5
Emisja CO2: 116 g/km
Opony: 175/65R15
Cena wersji podstawowej: 46 900 PLN
Cena wersji testowanej:  ok. 54 000 PLN

Renault Clio 0.9 TCe
Silnik: benzynowy, turbo, R3, 12 zaw.
Pojemność silnika: 898 ccm
Moc: 90 KM przy 5250 obr./min
Moment obr.: 135 Nm przy 2500 obr./min
Skrzynia biegów: 5-biegowa, manualna
Napęd: przedni
0-100km/h: 12,2 s
Vmaks: 182 km/h
Zużycie paliwa: 5,6/3,9/4,5 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 7,3/4,8/6,0 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 45 litrów
Teoretyczny zasięg: 590 kilometrów
Wymiary: 4062/1731/1448 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1119 kg
Ładowność: 469 kg
Pojemność bagażnika: 300/1146 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 5/5
Emisja CO2: 105 g/km
Opony: 195/55R16
Cena wersji podstawowej: 41 450 PLN
Cena wersji testowanej: 54 300 PLN

Autor(tekst+fot.): Damian Goś

 

Galeria


Wróć

Najczęściej odwiedzane filmy

Partnerzy

Najczęściej odwiedzane testy



Na rynku od 19-stu lat i ciągle zdobywa nowych fanów. Jest to flagowy model koncernu GM. Chciałbym dziś przedstawić ostatnie, czwarte już wcielenie tego samochodu. Do mojej dyspozycji oddano egzemplarz z benzynowym silnikiem 1,6 16V o mocy 115 KM.

Czytaj więcej

Mercedesa Klasy A znamy nie od dziś, a tym bardziej nie od wczoraj. Wypuszczona w 1997 roku I generacja tego malucha klasy Premium bardzo często poruszała się po polskich drogach. Od tamtej chwili minęło trochę czasu, a nowa Klasa A, nabrała wreszcie męskich rys.

Czytaj więcej

Najczęściej czytane aktualności


Przy prędkości 130 km/h pole widzenia kierowcy zawęża się do jedynie 15% tego, czym dysponuje człowiek stojący w miejscu! Eksperci ze Szkoły Jazdy Renault przypominają o prawidłowym przygotowaniu samochodu do jazdy zimą w taki sposób, aby maksymalnie wykorzystać ograniczone pole widzenia.

Czytaj więcej

 

Niesłabnąca popularność aut typu SUV powoduje, że każda marka szuka czegoś nowego, czegoś co zachwyci i przyciągnie do salonów nowych klientów. Dlatego Lexus postanowił do swojej oferty wprowadzić w klasie premium, kompaktowego SUV'a. Mowa jest o modelu NX300h.

 

Czytaj więcej