Naszym wyjątkowym gościem z okazji 10-lecia istnienia portalu Auto Testy jest wybitny polski kierowca rajdowy, a także przesympatyczny i pełen niespodzianek człowiek Tomasz Kuchar.
Artur Ławnik - Jak wspominasz czasy wczesnej młodości? Jaki wtedy byłeś? Co Cię interesowało najbardziej?
Tomasz Kuchar – Jak byłem młody, a właściwie od małego byłem przeznaczony przez rodziców na bycie koszykarzem, ponieważ mój ojciec był bardzo znanym trenerem koszykówki. Nawet przez 4 lata trenował polską reprezentację koszykarzy i od najmłodszych lat zabierał mnie na treningi. Stąd zapach sali i szatni sportowej nie był dla mnie nigdy obcy. Niemal każde wakacje spędzałem wraz z ojcem na zgrupowaniach koszykarskich. Jednak zdarzyło się tak, że zacząłem naukę w szkole sportowej o profilu z rozszerzonym pływaniem, które niesamowicie pokochałem. Choć prawda jest taka, że cały czas moje serce biło do pojazdów, które były napędzane silnikami spalinowymi. Oczywiście na początku były motorynki, później auta. Moi rodzice nie pozwalali mi abym jeździł motocyklem ze względów bezpieczeństwa. Jak to młody, byłem na nich mocno obrażony, ponieważ moi koledzy jeździli, a ja nie mogłem. Choć z biegiem lat cieszę się, że tak było, ponieważ nie ma kultury jazdy po tych samych drogach pomiędzy kierowcami aut i motocyklistami. Jednak na przekór rodzicom zapisałem się do przyszkolnej sekcji kartingowej i tam stawiałem pierwsze moje kroki sportowe.
A.Ł. Jaki był pierwszy samochód prywatny, rajdowy?
T.K. Oczywiście pierwszym moim autem w wieku 13 lat, który kupiłem na spółkę z kolegą z klasy był Fiat 125 „taksówka” Moi rodzice nic nie wiedzieli o tym aucie. Oboje sprzedaliśmy swoje ówczesne komputery i za te pieniądze od wdowy po taksówkarzu kupiliśmy „dużego Fiata”. Pierwszym moim oficjalnym samochodem był rajdowy „Maluch” kupiony od kierowcy rajdowego Roberta Bałtyna z Zielonej Góry. Było to auto po mocnym dachowaniu rajdowym i pamiętam, że dwa lata zajęło mi wyremontowanie auta.
A.Ł. Jakie miałeś odczucia przed pierwszym startem? Stres? Radość?
T.K. Jeśli chodzi o rajdy popularne (ówczesne KJS) to było wielkie podniecenie. W 1995 roku jako pełnoprawny kierowca rajdowy miałem startować w Rajdzie Wisły, towarzyszyły mu emocje, a przy tym wielki stres. Otóż moi wielcy herosi do których niemalże wzdychałem znaleźli się wokół mnie i mogłem z nimi rywalizować. Moje pierwsze starty w rajdach odbywały się za kierownicą Opla Astry GSI.
A.Ł. Pierwsze zwycięstwo? Pamiętasz je dokładnie?
T.K. Największe emocje były w klasie N3, czyli auta z napędem na przednią oś z silnikami dwulitrowymi. Startowało na tamte czasy ponad trzydzieści aut. To były super czasy! Najbardziej mi smakowało zwycięstwo właśnie w tej grupie, pośród tylu wybitnych, fenomenalnych kierowców jadących autami z podobnymi parametrami oraz zdobycie mistrzostwa polski w 1997 roku. Mam wrażenie, że ten rajd, który decydował o mistrzostwie polski trwał tyle, co następny cały sezon. Pamiętam, że były to dla mnie niesamowite emocję i czułem się jak „młody Bóg” i człowiek, który złapał Pana Boga za nogi. Początek sezonu w 1997 roku jeździłem Oplem Astrą GSI, zaś w drugiej połowie przesiadłem się na Peugeota 306 GTI. Jednak do dziś uważam, że najlepszym autem do rozpoczęcia kariery zawodowej w rajdach był Opel Astra. Samochód, z którym nigdy nic się nie działo! Fenomenalne auto!
A.Ł. Jak się czujesz jako osoba medialna?
T.K. W środowisku motoryzacyjnym na pewno jestem osobą mocno rozpoznawalną, w rajdach startuję od ponad 20 lat natomiast faktycznie w związku z tym, że prowadzę kilka projektów związanych z telewizją, jestem bardziej rozpoznawalny niż dotychczas. Jak sam wiesz prowadzę program K2-kierowców dwóch z Kubą Bielakiem oraz całkowicie nowy program „Wszystko co chcielibyście wiedzieć o samochodach” - od września na antenie TVN Turbo. Program ten prowadzę całkowicie sam i na pewno wszystkim Wam się spodoba. Wracając do pytania, przez te projekty rozpoznawalność mojej twarzy wzrosła i to bardzo. I powiem szczerze nie czuje się jak jakiś celebryta czy gwiazda i czasem jest to bardzo miłe, ale czasem również męczące ponieważ wybierając się choćby na zakupy z rodziną nie ma spokoju.
A.Ł. Czy rodzina akceptuje Twoje zapędy rajdowe?
T.K. Moi rodzice już się do tego przyzwyczaili, chociaż byli przeciwni moim rajdom ponieważ jestem jedynakiem, a rajdy jak sam wiesz są niebezpieczne. Na pewno żyją jak to mówią młodzieżowo „Na nieświadomce”. Mój ojciec był tylko raz na odcinku specjalnym zaś moja mama nigdy i nie wie jak szybko się jeździ i po jakich drogach. Jeśli chodzi o moją żonę to „widziały gały co brały”. Jak się poznaliśmy to byłem w połowie swojej kariery więc gdyby nie akceptowała to mogła wcześniej pogonić za drzwi.
A.Ł. Jakie to uczucie kupić sobie lotnisko?
T.K. Jest to najcudowniejsze uczucie na świecie. A tak naprawdę w życiu robi się wiele rzeczy, wspólnie z moim wspólnikiem w biznesie pt „Rally Land” Piotrem, polowaliśmy na lotnisko już od dawna. Zawsze marzyłem, żeby to co jest moim hobby było również moim biznesem. Udało nam się bardzo okazjonalnie zakupić lotnisko w okolicach miejscowości Debrzno, na którym przeprowadzamy masę różnych działań, nie tylko związanych z motoryzacją.
A.Ł. Skąd zamiłowanie do awiacji?
T.K. To jest niesamowite. Jak sam wiesz pochodzę z Wrocławia, a odkąd kupiliśmy lotnisko w Debrznie, które jest oddalone od Wrocławia o około 350 kilometrów powstał problem szybkiego dotarcia do Rally Landu. A uwierz mi, że w piątek popołudniu jest to totalna masakra. Przez olbrzymie korki i brak autostrad droga do lotniska zajmowała nawet 8 godzin jazdy! Katastrofa. I tak zapisałem się do wrocławskiego aeroklubu i zrobiłem licencje pilota i tak pokochałem latanie. Naprawdę polecam każdemu złapanie tego narkotyku jakim jest latanie. A naprawdę samoloty są relatywnie tanim kosztem transportu z punktu A do B.
A.Ł. Latanie czy rajdy?
T.K. Dla mnie to ciężka sprawa ponieważ rajdami zajmuje się od ponad 20 lat i są moim całym życiem, a lataniem interesuje się od dwóch czy trzech lat. Jedno i drugie jest niesamowicie ekscytujące i trudno to bezpośrednio porównać. Całe życie się martwiłem co będę robić jak skończę starty w rajdach. Owszem samochody na pewno pozostaną w moim życiu w związku z biznesem jaki prowadzimy w postaci Rally Land i licznych szkoleń z nim związanych. Jednak teraz wiem, że to na pewno będzie latanie. Może akrobacyjne…
A.Ł. Wracając do Rally Landu. Czyj to był pomysł?
T.K. Całkowicie mój, ponieważ jestem wielkim fanem byłych lotnisk. Jakbyś mnie zapytał o jakieś lotnisko w Polsce jestem wstanie opowiedzieć o nim całą historię łącznie z wymiarami pasów startowych i innych obiektów. Po prostu mam „świra” na punkcie lotnisk, może nie trawiastych ale z betonowymi pasami w stu procentach. Znam wszystkie niemalże lotniska w Polsce do wynajęcia na różne imprezy motoryzacyjne i nie tylko! Aż wstyd aby samemu nie latać. (Śmiech)
A.Ł. Słuchasz muzyki podczas latania?
T.K. Nie, podczas latania jestem skoncentrowany i jestem w stałym kontakcie ze służbą informacji lotniczej. Natomiast podczas jazdy autem zawsze słucham radia ponieważ można posłuchać muzyki i co najważniejsze są wiadomości
A.Ł. Ostanie pytanie. Co dalej z rajdami?
T.K. Powiem szczerze, że sam jeszcze nie wiem. Owszem, jestem czasem wypalony ale również mam świadomość, że jak przestanę jeździć to trudno będzie do tego powrócić i na pewno będzie mi tego mocno brakować. A jestem w komfortowej sytuacji ponieważ mam niesamowity zespół i sponsorów. Od 14 lat ściśle współpracuje z firmą LUK. Sponsorują moje starty, a ja ich wspieram swoją osobą we wszelakich ich kampaniach. I trudno byłoby mi ich zawieść aby zakończyć swoją karierę rajdową. Dlatego postanowiłem, że na pewno pojeżdżę jeden, dwa sezony a później się zastanowię co dalej.
Ogromne podziękowania dla Tomasza Kuchara za poświęcenie chwili i możliwość poznania historii z lat młodzieńczych, zamiłowań i planów na przyszłość wieloletniego i wybitnego kierowcy rajdowego.
Autor: Artur Ławnik