Śledź nas na:     

Marka:
Wróć



Czasem zdarza się, że ludzie są jakby niewidzialni. Inni nie zauważają ich na ulicy i wpychają się przed nich w kolejce do kasy. Po chwili są bezgranicznie zdumieni, że jeszcze przed chwilą pusta przestrzeń nagle zwraca im uwagę. W restauracjach kelnerzy podejrzanie często zapominają o zamówionych przez nich daniach, a lekarze w przychodniach na ich widok krzyczą "następny proszę". Wbrew pozorom tacy ludzie są w społeczeństwie niezbędni - idealni do pracy w wywiadzie, w zawodzie detektywa, jako ghost-shopperzy czy obsługa klienta w drogich hotelach.

 

Opis

Jeśli jesteś, drogi Czytelniku, takim człowiekiem, ale mimo wszystko nie odpowiada Ci zestaw zalet z tego wynikających, koniecznie przeczytaj niniejszy test. Jeśli chciałbyś przy okazji zostać gwiazdą lokalnej społeczności, przyciągać spojrzenia kobiet i mężczyzn, młodszych i starszych i chciałbyś, żeby parkingowy miał dla Ciebie najlepsze miejsce "przy budce", pracownik myjni poświęcał znacznie więcej czasu, niż innym, a pozostali użytkownicy dróg ustępowali Ci miejsca nawet na prawym pasie - również zapraszam do zapoznania się z tekstem poniżej.

Czego trzeba, żeby w taki sposób zmienić swoje życie? W zasadzie dwóch rzeczy. Niemałej ilości wolnej gotówki oraz wydeklamowania w salonie pewnej marki kilku prostych słów: "Seria 1" oraz "Estoril Blue".

W ten oto sposób zdradziliśmy bohatera dzisiejszego testu. Jest nim BMW 125d, 5-drzwiowy hatchback, wyposażony w dwulitrowego diesla o mocy 218KM, 8-biegowy automat i wiele dodatków, z których najszybciej wpada w oko - nie może być inaczej - lakier w obłędnym kolorze i nazwie nawiązującej do leżącego w Portugalii toru wyścigowego. Estoril Circuit w czasach swojej świetności gościł m.in. wyścigi Grand Prix Formuły 1. A i obecnie zdarza się, że bolidy tej serii jeżdżą tam w ramach zimowych testów.

Tak się złożyło, że "jedyneczka" trafiła w nasze ręce niedługo po tym, jak testowaliśmy podobnie napędzaną i wyposażoną "trójeczkę" (Test BMW 320d). Auta te mają ze sobą wiele wspólnego - od detali nadwozia i szczegółów wyposażenia wnętrza, przez większość rozwiązań technicznych i ergonomicznych, po cenę. Możemy więc pominąć sporą część standardowego opisu auta i skupić się na czymś innym. Spróbujemy pokazać, jak kompletnie inne są te auta, mimo tak wielu podobieństw.

4 osoby vs 2 osoby

Seria 1 jest najmniejszą w ofercie niemieckiej marki. Auto nominalnie należy do segmentu C, czyli popularnej klasy kompakt. Po doświadczeniach z modelem 320d, spodziewałem się minimalnej ilości miejsca w kabinie (mimo iż aktualna generacja F20 nieco urosła w porównaniu do poprzedniej E87). Tymczasem okazało się, że wcale nie jest tak źle. Pasażerowie siedzący z przodu mogą mieć w pierwszym momencie wrażenie "nadmiernej przytulności" wnętrza. Po chwili jednak odkrywają, że bez problemu są w stanie tak ustawić fotele, żeby siedzieć wygodnie i mieć pełną swobodę ruchów. Z ich punktu widzenia jest więc wszystko w porządku.

Gorzej mają pasażerowie, którym przypadła w udziale konieczność podróżowania na tylnej kanapie. Jeśli na przednich fotelach usiądą osoby chociażby średniego wzrostu, z tyłu robi się ciasno. Szczególnie miejsca na nogi jest niewiele. Na krótkim dystansie nikomu krzywda się z tego powodu nie stanie, ale dłuższych wypadów za miasto w więcej, niż dwie osoby, raczej nie polecamy. Zastrzeżeń nie budzi natomiast bagażnik auta. Solidne 360l pojemności może nie jest rekordem w klasie, ale za to bardzo przyzwoicie przemyślano funkcjonalność przestrzeni bagażowej - mamy do dyspozycji uchwyty i pasy do mocowania bagażu, haki na torby oraz wysoko otwieraną klapę.

Jeśli w przypadku modelu 320d mieliśmy pewne wątpliwości, czy cztery osoby dorosłe będą podróżować naprawdę wygodnie na dłuższych dystansach, o tyle model 125d nie pozostawia nam złudzeń. To auto dla maksymalnie dwóch osób. Tylna kanapa przyda się awaryjnie, żeby znajomego podwieźć na dworzec kolejowy, ale w czasie dalszej wycieczki korzystanie z niej nie będzie przyjemne. Za to przy dwóch pasażerach, tak sensownym bagażniku i tylnej kanapie do wykorzystania w charakterze dodatkowej przestrzeni na torby - można się spakować nawet na długie wakacje.

Dynamiczna elegancja vs krzykliwa drapieżność

Nadwozie testowanej wcześniej "trójki" bardzo się nam podobało. Mimo, iż był to klasyczny sedan, odpowiednie proporcje sylwetki i kilka świetnie zaprojektowanych detali stworzyło intrygującą mieszankę dynamiki i elegancji. "Jedynka" podchodzi do sprawy w zgoła odmienny sposób. Długa maska, optycznie przesunięta do tyłu kabina, mocno uwypuklone tylne błotniki, drapieżne spojrzenie reflektorów i duże koła na 18-calowych felgach przesyłają jednoznaczny komunikat. Mamy do czynienia z hot-hatchem! A gdy dodać do tego opcjonalny pakiet stylistyczny sygnowany znakiem "M Sport" i obejmujący m.in. przedni i tylny zderzak, nakładki na progi, specjalny wzór felg aluminiowych i ten obłędny kolor - trudno znaleźć lepiej wyglądające auto w tej klasie. Przyciąga wzrok przechodniów bardziej, niż większość supersamochodów. Kierowców innych pojazdów albo zmusza do uciekania sprzed maski, albo prowokuje do spróbowania, czy małe BMW jeździ tak samo dobrze, jak wygląda. To, co pisałem we wstępie niniejszego testu - o parkingu, myjni i prawym pasie - to nie były fantazje mające ubarwić tekst. Wszystkiego tego doświadczyłem na własnej skórze i przyznam, że żaden z wcześniej testowanych przeze mnie samochodów nie wywierał takiego wrażenia.

Jeszcze o jednym warto wspomnieć - my jeździliśmy w czasie testu wersją 5-drzwiową. Jeśli komuś nie zależy za bardzo na tylnej parze drzwi, powinien dokładniej przyjrzeć się wersji ich pozbawionej. Posiada ona większe drzwi z przodu, w nieco innym miejscu położony słupek B oraz brak linii dzielących tylne boczne szyby. To powoduje, że nadwozie małego BMW niebezpiecznie zbliża się do ukochanego przeze mnie typu shooting-brake i, moim zdaniem, wygląda jeszcze lepiej.

Mocniej nie zawsze znaczy lepiej?

W teście modelu 320d długo i namiętnie zachwycałem się układem napędowym auta. Pisałem nawet, że to "jeden z najlepszych układów, jakie miałem okazję do tej pory poznać". Po kilku dniach spędzonych z egzemplarzem 125d muszę... potwierdzić to, co napisałem wcześniej. Rozumiem, że może brzmieć to trochę jak herezja, więc postaram się szybko to uzasadnić.

Porównanie "papierowych" osiągów tych dwóch aut jednoznacznie wskazuje na "jedynkę". Mocniejszy silnik (218KM/450Nm vs 184KM/380Nm) i masa niższa o około 150kg dają w efekcie o całą sekundę krótszy czas rozpędzania od 0 do 100km/h (6,5s) i o 5km/h wyższą prędkość maksymalną (240km/h). Wrażenia z jazdy pozostawiają jednak pewien niedosyt - chodzi mi głównie o współpracę silnika ze skrzynią biegów. Przypomnijmy, że jednosprzęgłową. O ile w przypadku większego brata sprawowała się praktycznie bez zarzutu, o tyle wydaje mi się, że za mocniejszą jednostką napędową umieszczoną w lżejszym nadwoziu już trochę nie nadąża. Szczególnie czuć to w czasie dynamicznej jazdy, obfitującej w mocne przyspieszenia. Aż 8 przełożeń powoduje, że chwile solidnego wciskania w fotel bardzo często muszą być na moment przerywane zmianą biegu. Miałem wrażenie, że gdyby biegów było mniej, budzący respekt moment obrotowy silnika mógłby być lepiej wykorzystany. Przełączenie skrzyni w tryb ręczny częściowo potwierdziło to przypuszczenie - samochód "przytrzymany" na wyższym biegu np. przy rozpoczęciu wyprzedzania nadal przyspieszał rewelacyjnie i w dodatku bardzo płynnie, bez przerw. Być może pomiary ze stoperem w ręku pokazałyby, że wolniej, ale odczucia kierowcy były moim zdaniem przyjemniejsze.

Takie "przytrzymanie" można również czasem osiągnąć bez korzystania z trybu ręcznego skrzyni. Wystarczy nie wciskać pedału gazu gwałtownie w podłogę lecz zrobić to nieco wolniej, płynnym ruchem. Skrzynia nie zredukuje wtedy przełożenia lub wykona redukcję tylko o jeden bieg. Dzięki temu cel zostanie osiągnięty. Przynajmniej do momentu zmiany biegu na wyższy, bo po zmianie obroty są na tyle wysokie i rosną w takim tempie, że kolejna zmiana następuje bardzo szybko.

Żeby było jasne - to nie jest tak, że BMW 125d źle jeździ. Bynajmniej. Osiągi robią ogromne wrażenie. To, co się dzieje z autem po mocniejszym wciśnięciu pedału gazu, potrafi najpierw oszołomić, a potem przepełnić serce i rozum kierowcy potężną dawką hormonów szczęścia tudzież wykrzywić jego twarz w idiotyczny uśmiech od ucha do ucha. Nabieranie prędkości przychodzi autu z tak wielką łatwością i tak soczystym i głębokim pomrukiem silnika, że... bardzo szybko zaprzyjaźniłem się z przyciskiem "LIM" na kierownicy.

Przycisk ten zastępuje tempomat, ale działa od niego nieco inaczej. Nie utrzymuje zadanej prędkości lecz ustawia limit, powyżej którego auto nie chce przyspieszać, o ile gwałtownie nie dodamy gazu. Bardzo przydatna rzecz, szczególnie w terenie zabudowanym. Dwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości w mieście może zająć przysłowiowe mgnienie oka i tak naprawdę wydarzyć się nie wiadomo kiedy. Ot, jechałem "pięćdziesiątką", trochę się zamyśliłem, z jakiegoś powodu chciałem odrobinę przyspieszyć i nagle się okazało, że jadę już 110km/h. Nie było żadnego wycia silnika, żadnych szarpnięć, nic z tych rzeczy. Po prostu nagle okazało się, że jadę dużo za szybko. Radar na poboczu, albo domykająca roczny budżet straż miejska i kłopocik gotowy. Bardzo skuteczne wyciszenie wnętrza pojazdu dodatkowo osłabia czujność kierowcy, więc możliwość ustawienia takiego limitu może się okazać na wagę całkiem grubej paczki banknotów.

Zawieszenie doskonałe

Jeśli już rozpoczęliśmy temat osiągów i ponarzekaliśmy nieco na układ napędowy, najwyższa pora przyjrzeć się zawieszeniu i trakcji auta. Przypomnę tylko, że w teście większego brata doskwierał mi nieco brak opcjonalnego, adaptacyjnego "zawiasu". Standardowe zawieszenie okazało się nieco zbyt nerwowe na drogach gorszej jakości, co powodowało pewien dyskomfort u pasażerów. Testowy egzemplarz najmniejszego modelu również nie został w takie zawieszenie wyposażony, ale powiem szczerze, że kompletnie nie widzę takiej potrzeby. Auto prowadzi się - tutaj nie boję się tego słowa - perfekcyjnie.

Zawieszenie zestrojono dość sztywno, ale bez popadania w skrajność. Jest zabójczo skuteczne, nawet na nigdy nie remontowanych asfaltach. W połączeniu z tylnym napędem i idealnym rozkładem masy w stosunku 50:50 sprawia, że auto prowadzi się jak gokart. Oj, co tam, gokart! Gokart przy "jedynce" jest jak nieoheblowana deska przy solidnym, twardym materacu sprężynowym. Kompletnie inny komfort, ale i skuteczność wykonywania swoich "obowiązków". Niech ktoś spróbuje się wyspać na desce... Tak, czy siak - prowadzenie BMW 125d to przyjemność najwyższej próby. Brak jakichkolwiek problemów z utrzymaniem kierunku na wprost. Brak niepewności w koleinach, mimo opon o szerokości 225mm. Niczym niewzruszona, szybka zmiana kierunku jazdy w czasie wyprzedzania innych użytkowników dróg czy wymijania przeszkód. Test łosia można wykonywać od rana do wieczora, ciesząc się przeciążeniami i tym, jak skutecznie trzymają ciało sportowe fotele z pompowanymi "boczkami". Pewne i precyzyjne prowadzenie w łukach, w czym wydatnie pomaga sportowy układ kierowniczy o zmiennym przełożeniu. A na deser - wychodzenie z ciaśniejszych zakrętów z gazem w podłodze. Nawet jeśli czasem z powodu odciążenia przedniej osi pojawi się lekka podsterowność, bardzo łatwo ją opanować delikatnym ruchem prawej stopy. Można też ruszyć stopą mocniej i w płynny, kontrolowany sposób wprowadzić auto w lekką nadsterowność. Układ stabilizacji jazdy na coś takiego pozwoli, interweniując dopiero przy głębszych "slajdach".

Cóż jeszcze mogę dodać. Takie doznania już się ciężko opisuje. Tego po prostu trzeba spróbować.

Jedynka czy trójka? Oto jest pytanie!

W tym miejscu powinienem w zasadzie zakończyć niniejszy test. Po tym, jak powspominałem sobie wrażenia z jazdy małym BMW, czepianie się szczegółów w stylu przynudzającego dźwiękiem zestawu audio (mimo magicznych literek "hi-fi" w nazwie), czy żyjącego własnym życiem czujnika sterującego pracą wycieraczek, byłoby zwyczajnie nie na miejscu. To tak, jakby narzekać, że Eva Longoria ma plombę w górnej szóstce. Może i ma, ale kogo to obchodzi?

"Jedynka" jest samochodem, który daje niesamowitą radość z jazdy. Nieporównywalnie większą, niż jej większy brat. Samym wyglądem obiecuje wiele, a potem spełnia te obietnice i to z nawiązką. A przy tym - jeśli tylko potraktujemy ją jako auto dwuosobowe - komfortem i użytecznością wcale nie będzie wiele ustępować "trójce". Jedyną wątpliwość budzi opisane zestrojenie silnika ze skrzynią biegów. Podejrzewam, że pod tym względem lepszym wyborem (choć odrobinę wolniejszym) może okazać się model 120d. Skrzynia powinna lepiej sobie dawać radę z trochę słabszą jednostką napędową. Mam nadzieję, że uda mi się to kiedyś zweryfikować.

Jeśli chodzi o koszty, oba auta grają w tej samej lidze. Cennik "jedynki" w wersji z 218-konnym dieslem rozpoczyna się od 140 tysięcy złotych. Testowany egzemplarz to wydatek ponad 205 tysięcy, więc praktycznie co tyle samo, co testowane wcześniej 320d. A w obu przypadkach na liście dostępnych opcji pozostało jeszcze sporo niezaznaczonych pozycji. Spalanie również jest zbliżone. 320d w naszym teście potrzebowało średnio 6l na każde przejechane 100km. Mniejsze i mocniejsze 125d test zakończyło wynikiem 7,7l na 100km. To co prawda dość daleko od deklarowanych przez producenta 4,9l/100km, ale czy ktokolwiek trzeźwo myślący uwierzyłby w takie spalanie przy takich osiągach? Warto jednak podkreślić, że niemal cały dystans 400km przejechanych w czasie testu przypadł na miasto, podczas gdy "trójką" udało nam się wyskoczyć w 350-kilometrową podróż poza obszary zabudowane. Częściowo może to uzasadnić wyższe zużycie paliwa.

Które auto wybrać? Odpowiedź nie jest prosta. BMW z niemal identycznych podzespołów wyczarowało kompletnie różne auta. Wspólnie charakteryzują się wysoką jakością wykonania, świetnym designem, budzącymi respekt osiągami i szeregiem jednakowych rozwiązań w kabinie. Na tym podobieństwa się jednak kończą.

Szalony hot-hatch, albo szybka limuzyna.

Parka DINKS'ów (Double Income, No Kids), albo politycznie poprawna rodzina 2+2.

Wąskie drogi z jak największą ilością zakrętów, albo szosy i autostrady.

Estoril, albo A2 do Poznania.

Serce, albo rozum.

Nie wiem, jak Ty, szanowny Czytelniku, ale ja oglądam się teraz za "jedynkami"...

Dane techniczne

Dane techniczne:
Pojemność silnika: 1995 ccm turbodiesel
Moc: 218 KM przy 4400 obr./min
Moment obr.: 450 Nm przy 1500-2500 obr./min
Skrzynia biegów: 8 biegowa, automatyczna
Napęd: tylny
0-100km/h: 6,5 sek.
Vmaks: 240 km/h
Zużycie paliwa: średnio 6,0 l w teście (l/100km)
Pojemność baku: 52 litrów
Teoretyczny zasięg: 950 kilometrów
Wymiary: 4324/1765/1421 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1405 kg
Ładowność: 530 kg
Pojemność bagażnika: 360/(1200) l (po rozłożeniu siedzeń)
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 5/5
Emisja CO2 : 126 g/km
Gwarancja mechaniczna: 2 lata

AUTOR (Tekst+fot.): Rafał Siwiński

Galeria

BMW 125d 2,0d 218KM Automat M-Power

Wróć

Najczęściej odwiedzane filmy

Partnerzy

Najczęściej odwiedzane testy



Na rynku od 19-stu lat i ciągle zdobywa nowych fanów. Jest to flagowy model koncernu GM. Chciałbym dziś przedstawić ostatnie, czwarte już wcielenie tego samochodu. Do mojej dyspozycji oddano egzemplarz z benzynowym silnikiem 1,6 16V o mocy 115 KM.

Czytaj więcej

Mercedesa Klasy A znamy nie od dziś, a tym bardziej nie od wczoraj. Wypuszczona w 1997 roku I generacja tego malucha klasy Premium bardzo często poruszała się po polskich drogach. Od tamtej chwili minęło trochę czasu, a nowa Klasa A, nabrała wreszcie męskich rys.

Czytaj więcej

Najczęściej czytane aktualności


Przy prędkości 130 km/h pole widzenia kierowcy zawęża się do jedynie 15% tego, czym dysponuje człowiek stojący w miejscu! Eksperci ze Szkoły Jazdy Renault przypominają o prawidłowym przygotowaniu samochodu do jazdy zimą w taki sposób, aby maksymalnie wykorzystać ograniczone pole widzenia.

Czytaj więcej

 

Niesłabnąca popularność aut typu SUV powoduje, że każda marka szuka czegoś nowego, czegoś co zachwyci i przyciągnie do salonów nowych klientów. Dlatego Lexus postanowił do swojej oferty wprowadzić w klasie premium, kompaktowego SUV'a. Mowa jest o modelu NX300h.

 

Czytaj więcej