Mieć swoje pięć minut i poczuć się jak Lord. Bezcenne. Posiadać auto i własnego szofera to także marzenie. Ale czy aby na pewno oddałbym w cudze ręce auto luksusowe, będące marzeniem niejednego zwykłego, szarego człowieczka? Nie sądzę. Wolę poczuć na własnej skórze przyjemność z jazdy, jaką zapewnia BMW 750d xDrive z pakietem M-Sport. Duża maszyna, z ogromną ilością miejsca we wnętrzu, wzbudzająca respekt na drodze. Tak pokrótce mógłbym opisać BMW, ale to zbyt mało. Chcesz dowiedzieć się czegoś więcej? Zapraszam.
Opis
Po zabiegu liftinguZ pewnością ten model to nie jest kolejna rewolucja w BMW. Bawarczycy postanowili po prostu odświeżyć swój flagowy model. W 2013 roku „siódemka” została delikatnie unowocześniona. Zabiegi nie były zbyt drastyczne, ale dla fanów motoryzacji zapewne dostrzegalne. Co się zmieniło?
W pasie przednim unowocześnieniu poddano grill, który jeszcze lepiej oddaje prezencję limuzyny. W tej części nadwozia reszta pozostaje bez zmian. Wnętrze przednich lamp nadal nawiązuje do tradycyjnych „Angel Eye”, poza tym już tradycyjnie znajdujemy także światła do jazdy dziennej w technologii LED. Linia boczna także pozostaje niezmieniona. W niej cały czas dostrzegamy piękno luksusowej limuzyny, jaką jest BMW 7. Jednak w testowanym przez nas modelu dostrzegamy kilka rzeczy, które z pewnością przyciągną wzrok – subtelny w tak dużym aucie emblemat „M” oraz duże 20-calowe alufelgi we wzorze Double Spoke.
W tylnej części auta przede wszystkim lampom postanowiono nadać świeższego wyglądu, ale znajdziemy tutaj także elementy (chociażby chromowana listwa biegnąca pomiędzy światłami przez całą szerokość klapy bagażnika), których zadaniem jest podkreślenie „wyniosłości” auta. Mój wzrok przyciągnęło jednak zupełnie coś innego. Podwójny wydech, który w dyskretny sposób informuje o sportowych zapędach „bawarki”. I nie jest to atrapa, która tylko prowokuje. To prawdziwy smok, który zieje z „dwururki”.
Komfort, luksus, przepych
Środek BMW 750d to nic innego jak manifestacja przepychu. Ale czy tylko to znajdziemy we wnętrzu limuzyny z Monachium? Odpowiedź brzmi – NIE. Najważniejszą rzeczą jest perfekcyjnie wykonany środek „beemki”. Takiego perfekcjonizmu nie jest w stanie zmienić lifting, bo jak można zmienić coś co jest idealne? Nie mam pojęcia. Szczególnie jeśli mówimy o fotelach czy kanapie. Fotele zachwycają jakością wykończenia i komfortem (czułem się w nich jak w starym, poczciwym fotelu, który otula moje ciało). Poza tym gdziekolwiek nie zajmiemy miejsca w „siódemce”, to i tak poczujemy się wyjątkowo dobrze, a każdy z pasażerów znajdzie dla siebie odpowiednią ilość przestrzeni. Tak samo dużo miejsca, co we wnętrzu, odnajdziemy także pod tylną klapą. Przestrzeń bagażowa liczy 500 litrów. Bardzo dużym plusem jest płaska podłoga bagażnika oraz brak wystających wsporników klapy.
Co więcej można powiedzieć o BMW 750d? Jako kierowca mogę powiedzieć, że w autach z monachijskim rodowodem uwielbiam ukierunkowanie konsoli środkowej na kierowcę. Nie dość, że pokazuje to wszystkim kto jest głównym pilotem na pokładzie, ale także pozwala skoncentrować się na jeździe, bo wszystkie czynności jakie chcemy wykonać podczas jazdy wykonujemy intuicyjnie. Podobnie wygląda sprawa z systemem iDrive, który jest przejrzysty i bardzo prosty w obsłudze. Wystarczy kilka krótkich chwil spędzonych z dżojstikiem w dłoni i wszystko mamy opracowane niemal do perfekcji. Poza tymi małymi rzeczami, które do mnie trafiają, uwielbiam nagłośnienie w samochodach BMW. Już standardowe potrafi dać dużo przyjemności, ale jeśli znajdujemy oznaczenie Harman/Kardon (w ten sprzęt wyposażono naszą wersję testową) lub Bang & Olufsen to możemy być pewni, że nasze uszy będą pieszczone dźwiękiem wydobywającym się z głośników jednych z najlepszych firm nagłośnieniowych.
Pisałem już o konsoli centralnej o komforcie jaki zapewniają fotele i kanapa. Ale nie wspominałem nic o samej pozycji za kierownicą. W sumie ten temat także mógłbym określić jednym słowem: perfekcja. Ale warto bąknąć kilka słów o mięsistej kierownicy, która idealnie leży w dłoniach, o dużych zegarach, które wyświetlane są w rzeczywistości na wielofunkcyjnym wyświetlaczu. Co ciekawe, kolor podświetlenia, a także kształt zegarów zmienia się w zależności od trybu jazdy jaki wybierzemy. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie w trybie sport, gdzie świecą na mocny czerwony kolor, a cyfry obrotomierza powiększają się kiedy dochodzi do nich wskazówka. Bajer czy przydatna funkcja? Myślę, że w trybie sport do wytłumaczenia, w pozostałych zbędna zabawka.
Żwawy kolos
Wydawało mi się, że 750d przy wadze 2070 kg będzie nie tyle nawet ociężałe, co wręcz zamulone. Jednak zmieniłem zdanie kiedy zająłem miejsce za kierownicą i ruszyłem w trasę. Pod maską pracuje znany z serii 5, 3-litrowy, wysokoprężny silnik, za którego udoskonalenie odpowiada dział M Performance. Skutek? Trzy turbiny – dwie mniejsze, odpowiadające za natychmiastową reakcję na dotknięcie pedału gazu, oraz trzecia, która odpowiada za wysokie obroty. Moc, jaką może pochwalić się 750d, to 381 KM oraz naprawdę wysoki moment obrotowy rzędu 740 Nm. Przyspieszenie jest wyraźnie odczuwalne, ale we wnętrzu niesłyszalne. Nie wiadomo, czy to diesel, czy benzyna, ponieważ nie dociera do naszych uszu tradycyjny klekot.
Już chyba tradycją jest montowany w BMW 8-biegowy automat, którego praca jest nieodczuwalna, a o bieżącym biegu dowiadujemy się dopiero z wyświetlacza. Wtedy też zorientujemy się z jaką prędkością aktualnie jedziemy. A nietrudno w tej „beemce” o przekroczenie prędkości. Pierwszą setkę osiągamy już po prawie 5 sekundach (dokładnie 4,9 s). Wydawać by się mogło, że tak duży silnik pracujący pod maską 750d i taka moc w nim drzemiąca powodować będą, że spalanie osiągać będzie kolosalne wyniki. Tutaj pełne zaskoczenie, oczywiście pozytywne. W mieście, w trakcie testu, udało mi się utrzymać spalanie na poziomie 8,3 l. W trasie osiągamy jeszcze bardziej zadowalający wynik w okolicach 6 l. Czego można chcieć więcej od auta, które prowadzi się równie świetnie jak wygląda, pozostając przy tym niezwykle żwawym, nie powodując jednocześnie dużych ubytków w naszych portfelach. Jedyną udręką mogą być wymiary BMW 750d, które utrudniają czasami parkowanie w centrum miasta bądź na parkingach centrów handlowych.
Jest wart swoich pieniędzy
Nietrudno się domyślić, że aby stać się szczęśliwym posiadaczem BMW 750d xDrive, trzeba być gotowym na spory wydatek. Cena testowanego egzemplarza sięga blisko 700 tys. zł., ale jej uzasadnieniem jest fakt, że nasz egzemplarz został wyposażony niemal we wszystkie dostępne w cenniku opcje. W podstawie za takie auto musimy zapłacić około 461 tys. zł. Te ceny są zbliżone do największej konkurencji BMW, czyli Audi i Mercedesa. To równie atrakcyjne auta i równie popularne, co BMW. Audi oferuje A8, które podobnie jak BMW oferuje bardzo zróżnicowane warianty silnikowe. Identycznie jest w przypadku Mercedesa i jego klasy S. Jak widać konkurencja nie śpi, ale BMW trzyma rękę na pulsie.
Czy 750d wart jest takich pieniędzy? Bez wątpienia i chwili zastanowienia powiem, że tak. Jeżeli już dysponujesz określoną taką sumą, to bez wahania możesz inwestować w produkt BMW. Auto jest atrakcyjne, przestronne, komfortowe i wykończone z dbałością o najmniejszy szczegół.
Dane techniczne
Dane techniczne:Silnik: wysokoprężny turbodoładowany, 6-cylindrowy, 24-zaworowy
Pojemność silnika: 2993 ccm
Moc: 381 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 740 Nm przy 2000 obr./min
Skrzynia biegów: 8-stopniowa, manualna
Napęd: 4x4
0-100km/h: 4,9 s
V-maks: 250 km/h
Zużycie paliwa: 7,3/5,9/6,4 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 8,3/6,3/7,3 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 80 litrów
Teoretyczny zasięg: 780 kilometrów
Wymiary: 5079/1902/1471 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 2070 kg
Ładowność: 640 kg
Pojemność bagażnika: 500 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 4/5
Emisja CO2: 169 g/km
Opony: 245/40R20
Wersja wyposażeniowa: Pakiet Sportowy M
Cena wersji podstawowej: 461 000 PLN
Cena wersji testowanej: ok. 700 000 PLN
Autor(tekst+fot.): Damian Goś