W świecie motoryzacji z roku na rok coraz więcej się dzieje, coraz to więcej rzeczy się zmienia i coraz to więcej nowych rozwiązań technicznych znajduje swoje odzwierciedlenie w autach. Ale czy te wszystkie zmiany „na lepsze” zawsze są trafne? Czy oby na pewno słuszne? BMW także poddało zmianie gamę swoich aut, a może raczej jej zakres. Kiedyś odnajdywaliśmy raptem garstkę różnych oznaczeń. Te, które ja kojarzę z lat dzieciństwa to 3, 5, 6, 7 i sportowe, te wymarzone z tamtego okresu i myślę, że także z obecnego to seria 8. Piękna sportowa linia jakich mało. Ponadczasowe auto. Teraz w gamie Monachijskiego producenta poza podstawowymi, wymienionymi wcześniej seriami, znajdziemy trochę więcej „znaczków”, jak chociażby 1, 2, 4, Z i X. Mnie „kopnął” zaszczyt przetestowania jednej z perełek, która tak naprawdę zmieniła po prostu oznaczenie. Kiedyś była 3-ką z dopiskiem Coupe, dzisiaj to po prostu, albo aż, 4-ka. Jesteście jej ciekawi? Bo ja bardzo więc przepraszam, ale ja już się za nią zabieram
Opis
Wcielenie PIĘKNACzego mogę się spodziewać kiedy podchodzę do BMW? Przede wszystkim pięknej linii i agresywnego wyglądu, który w żaden sposób nie odstaje od słowa sport oraz tego, że nowa 4-ka w żaden sposób nie będzie odstawała od pozostałych członków wielkiej monachijskiej rodzinki. W każdym stopniu wyglądem nawiązuje do większych i mniejszych „braci”. Chociaż patrząc od tyłu wydaje się być jej bliżej do większej 6-ki niż do swojej poprzedniej serii 3.
Tak krążąc sobie wokół pięknej 4-ki myślę sobie, że projektantom nowej serii 4 nie zabrakło polotu. W oczy od razu rzuca się ogromna maska silnika, niska i dynamiczna sylwetka z wyraźnymi przetłoczeniami bocznej linii nadwozia. Uwadze nie umknęły mi także, jak to w BMW, groźnie wyglądające światła przednie. Poświęcając im chwilę czasu doszedłem do wniosku, że to między innymi dzięki nim, każdy monachijski wyrób tak groźnie wygląda. Żeby jeszcze bardziej podkreślić sportowe zacięcie „czwórki” w przednich błotnikach zamontowano wyloty powietrza. Kolejnym pięknym okazem są duże 18” alufelgi obute w nisko-profilowane gumy w rozmiarze 225/45.
Znalazła się jednak rzecz, która według mnie ni w ząb nie pasuje do bryły tego auta. Mianowicie, chodzi o pojedynczy wydech, wkomponowany, a może raczej wczepiony jakby na siłę. Dla auta z takim charakterem to za mało. Tutaj potrzebna jest przynajmniej podwójna końcówka wydechu po jednej stronie bądź podzielona na dwie strony. Wtedy dopiero to wszystko miałoby sens. Ale niestety żeby cieszyć oko i ucho takimi dodatkami trzeba wybrać pakiet „M”. Ale dosyć tego powierzchownego podziwiania. Pora otworzyć długie drzwi 4-ki i zobaczyć czym zaskoczy mnie w środku.
To jest 4-ka czy 3-ka?
Zanim wsiadłem do wnętrza 4-ki spodziewałem się czegoś innego. Myślałem, że skoro już zdecydowano się rozdzielić Coupe od limuzyn to wnętrze także pójdzie w innym kierunku. Jednak nie, ale nie wiem czy to źle czy dobrze? Ciężko to ocenić. Patrząc okiem sportowego zacięcia powiem, że to źle, bo przecież tak jak z zewnątrz tak i w środku potrzeba tego pazura, a nie przyjaznej limuzyny. Z drugiej strony wnętrze BMW, które już dobrze znamy chociażby z serii 3 nie daje powodów do rozczarowań. Przyzwyczaiło już użytkowników do wysokiej jakości wykonania, elegancji i doprecyzowanej ergonomii. Więc dochodzę do wniosku, że w tym wszystkim jest jakiś plus.
Po chwili poświęconej rozmyślaniom nad sensem zmiany wyglądu wnętrza, bądź jej braku, postanowiłem zająć miejsce za kierownicą. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to znaczek „M” na dole dużego, mięsistego, skórzanego „steru” testowanej 4-ki – fajny dodatek, trójramienna, sportowa kierownica we wnętrzu Modern. Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła to wysięgnik, a może raczej podawacz pasa, który wysuwa się żeby podać pas zaraz po zajęciu miejsca i zamknięciu drzwi. Pomyślałem, że skoro BMW radzi się zapiąć to znaczy, że będzie się działo.
Nowa 4-ka Coupe kryje w swojej „budzie” sporą ilość miejsca i liczne schowki bądź praktyczne rozwiązania. Jak chociażby miejsce na kubki w tunelu środkowym, które możemy poprzez dokładkę zamienić na zwykłą półeczkę na telefon, czy w podłokietniku (dobre miejsce na dokumenty, telefon czy klucze od mieszkania) a także schowek przed pasażerem czy też schowki w drzwiach, które ze spokojem mieszczą litrową butelkę. Poza przydatnymi kryjówkami odnajduję też sporą ilość miejsca na przednich fotelach. Trochę gorzej czułem się zajmując miejsce na tylnej kanapie. Mimo swoich niezbyt dużych gabarytów (175cm) czułem, że w dłuższej trasie siedząc z podkulonymi nogami mogę w pewnej chwili zapomnieć o ich istnieniu. Dużym plusem dla nowej Coupe’ty z rodu BMW jest bagażnik, który ze spokojem pomieści 445 l. Spokojnie dla pary wystarczy, żeby udać się na dłuższe wakacje. No chyba, że kogoś 2-ga połówka jest bardzo wymagająca i zabiera ze sobą całą swoją szafę ubraniową nie zapominając przy tym o toaletce z całą gamą przyrządów do makijażu – jeśli tak to współczuję. Przydatną rzeczą jest także szyberdach, który idealnie spisuje się w ciepłe, słoneczne dni, kiedy możemy chociaż odrobinę złapać wiatru we włosy, dając przy tym pasażerom namiastkę cabrio.
4-cylindry?
We wnętrzu, jak to w BMW i już prawie każdym nowym aucie innej marki, wciskam przycisk START i jakby za pomocą defibrylatora, pobudzam 4-kę do życia. Sekundy po naciśnięciu magicznego guzika budzi się 2-litrowy turbodiesel, wsparty turbosprężarką ze zmienną geometrią oraz bezpośrednim wtryskiem Common Rail. Taka konfiguracja pozwala sercu BMW 4, wykrzesać moc 184 KM oraz moment obrotowy rzędu 380 Nm. Jednak już od pierwszego momentu coś mi tutaj nie pasuje! I raczej większość się ze mną zgodzi, że 4-cylindrowy silnik nie pasuje do tak wyglądającego auta jak coupe ze znakiem szachownicy na masce!? Ten silnik jest zbyt… klekotliwy, zbyt hałaśliwy, w złym tego słowa znaczeniu. Tak więc krótko mówiąc charakterystyka pracy tego motoru, zwłaszcza na niskich obrotach przy nierozgrzanym silniku, jest po prostu nie do przyjęcia. Za to do ogólnej akceptacji jest spalanie. Szczególnie w dobie dzisiejszej „nędzy” na rynku finansów domowych. Spalanie jakie udało mi się osiągnąć w mieście kształtuje się na poziomie 6,7 l/100km. W trasie natomiast to 5,1 l/100km, co przy pełnym baku i normalnej jeździe pozwoli na przejechanie ok. 1000 km. Wynik jak najbardziej do osiągnięcia, ale w momencie kiedy wiem, że pod moją prawą stopą drzemie cała moc 184 KM, nie będę jechał spokojnie. A Ty?
I finalnie spokojnej, dostojnej jazdy nie było. Dumnie zajmując miejsce za kierownicą przepięknej (jak dla mnie) 4-ki, ustawiłem tryb „Sport+” (do wyboru mamy m.in. ECO PRO ; Comfort; Sport) mocnym uściskiem złapałem kierownicę w dłoń, dźwignię automatycznej skrzyni przesuwam do pozycji „D” i wciskam pedał w podłogę. Wskaźnik prędkościomierza momentalnie zmienia swoją pozycję pokazując kolejno 70 – 80 -90 i wrzucając co jakiś czas w sposób niezauważalny wyższe biegi. Tych przełożeń jest 8-em, a największą frajdę sprawiło mi zmienianie biegów łopatkami przy kierownicy. Fakt, przy wciśniętym do podłogi pedale gazu odczuwamy szarpnięcie przy wrzuceniu wyższego przełożenia, ale za to jaką wzbudza to w Nas agresję do jeszcze żywszej jazdy. Ahhhh…. Ile to mi dało przyjemności to tylko ja wiem.
Ogromny plus dla BMW za zestrojenie zawieszenia. Nisko osadzone auto, a do tego idealny rozkład masy i niski środek ciężkości, daje ogromną radość z prowadzenia szczególnie w szybkich zakrętach. I jeszcze jedno co do zawieszenia. Podczas całego testu nie odczuwałem ani razu uczucia dyskomfortu. 4-ka bardzo dobrze radzi sobie z poprzecznymi nierównościami na drodze i równie dobrze tłumi „leje” studzienkowe”.
Czy warto było zmieniać?
Odłączenie aut Coupe od aut limuzynowatych było według mnie dobrym ruchem właścicieli BMW. Zwłaszcza jeżeli mówimy o 4-ce, w której nie ma co ukrywać po prostu się zakochałem, czystą i prawdziwą miłością. Czego więcej można chcieć od auta, które super jeździ, jest w zasadzie oszczędne i co najważniejsze to pięknie wygląda, nie tylko na zdjęciach ale i w rzeczywistości. Jednak jest coś co chciałbym zmienić w tym samochodzie. Tą rzeczą jest silnik, który tak jak pisałem wcześniej, nie pasuje mi do tego samochodu. W agresywnej 4-ce pod maską musi znaleźć się benzyniak, a nie wysokoprężny 4-cylindrowiec, który mimo swojej mocy i zrywności bardziej pasuje do limuzyny niż sportowego coupe. Tutaj godnym zastępcą byłby 3-litrowy silnik diesla, który już może się pochwalić 6-cylindrami. Ale wydaje mi się, że w tym wypadku idealnym wyborem jest 428i. Tak tak, 428i, gdzie jednostką napędową jest 2-litrowy benzyniak z mocą 245 KM i momentem obrotowym rzędu 350 Nm. Wtedy można powiedzieć, że „NIC DODAĆ NIC UJĄĆ”!
Dane techniczne
Dane techniczne:Silnik: benzynowy 4-cylindrowy, 16-zaworowy, bezpośredni wtrysk Common Rail
Pojemność silnika: 1995 ccm
Moc: 184 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 380 Nm przy 1750 - 2500 obr./min
Skrzynia biegów: 8-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4x4
0-100km/h: 7,3s
Vmaks: 232 km/h
Zużycie paliwa: 5,8/4,3/4,9 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 6,7/5,1/5,9 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 57 litrów
Teoretyczny zasięg: 860 kilometrów
Wymiary: 4638/1825/1377 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1540 kg
Ładowność: 445 kg
Pojemność bagażnika: 445 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 2/4
Emisja CO2: 122 g/km
Opony: 225/45R18
Wersja wyposażeniowa: Modern Line
Cena wersji podstawowej: 185 900 PLN
Cena wersji testowanej: 272 661 PLN
Autor(tekst+fot.): Damian Goś