Audi w swojej gamie posiada dwa szczególne auta, których z pewnością nie pomylimy z żadnym innym. Mowa o Audi R8 (test tutaj) oraz testowanym przez nas TT. Sławna „tetetka” zapisała już sporo kart w historii motoryzacji, ale na tym nie kończy. Marka spod znaku czterech pierścieni skonstruowała już trzecią generację popularnego Audi TT i z pewnością może zaliczyć ją do grona udanych.
Opis
Zjawiskowa bryła„Tetetki” nie trzeba nikomu przedstawiać. Auto rozpoznawane jest przez wszystkich i nie widziałem osoby, która by się za nim nie obejrzała. Bo i jest za czym. Karoseria Audi TT nabrała zdecydowanie bardziej męskich kształtów. Wszędobylskie przetłoczenia idealnie podkreślają sylwetkę oraz sportowe zacięcie. Szczególną uwagę przykuwa tłoczenie przebiegające przez całą długość auta, pomiędzy klamką a szybą, łącząc się w tylnej części z rogiem lampy, a w przedniej części z linią maski.
Dodatkowym smaczkiem są duże i szerokie „kapcie” w rozmiarze 245/35 R19, na których stoi TT. Swego rodzaju symbolem stała się także klapka wlewu paliwa, okrągła i chromowana. Dopełnieniem całości jest podwójny wydech, który bardzo przyjemnie buczy oraz wysuwany spojler, który daje autu +10 do prędkości. Oczywiście żart, ale bardzo ciekawie wygląda. Dla ciekawskich – spojler wysuwa się automatycznie przy prędkości 120 km/h, natomiast znika w pokrywie bagażnika gdy prędkość spada do 90 km/h. No i oczywiście lakier, którym pokryto karoserię - biały Gletscher metalik. Co prawda mało praktyczny, bo szybko się brudzi, ale za to doskonale współgra z wyglądem TT.
Uwagę zwraca ponadto duży, chociaż lekko spłaszczony w porównaniu do innych modeli Audi, grill. Na masce, pomiędzy przetłoczeniami, umieszczono logo marki z Ingolstadt, co przypomina rozwiązanie znane z modelu R8. Poza tym hipnotyzująco działają niesamowicie wyglądające światła przednie, które kojarzyć się mogą z polującą zwierzyną, gdy przymruża ślepia i koncentruje się na swoim celu. Agresywne spojrzenie TT-ki jest w pełni ksenonowe i takie dostajemy w standardzie. W opcji dostępne są diodowe lampy w technologii Matrix LED, ale wymagają one dopłaty ponad 10 tysięcy zł. Tylne lampy otrzymały LED’owe światła, a wzór ich świecenia nawiązuje do tego z przednich reflektorów. Świetnie wygląda także dodatkowe światło STOP przebiegające pod spojlerem na całej jego długości. BOMBA!
Piękno i futuryzm
Wnętrze Audi TT zostało zaprojektowane w zgodzie z zewnętrznym wyglądem. Poniekąd surowe, jak w sportowym aucie, z drugiej strony poprzez jakość użytych materiałów czuć w powietrzu bogatą atmosferę. Fotele oraz boczki drzwi pokryto połączeniem Alcantary ze skórą. Fotele, poza jakością wykończenia, cieszyły także niesamowitym komfortem. Doskonale sprawdzały się podczas szybkiej jazdy w zakrętach. Jedyne, czego mogło brakować, to tradycyjnego lewarka hamulca ręcznego.
Czego można spodziewać się po rozmiarach auta i wnętrzu auta? Z pewnością małej ilości miejsca. O ile zajmując miejsce na przednim fotelu nie mamy kłopotu z przestrzenią na nogi czy nad głową, o tyle na tylnej kanapie tej przestrzeni wyjątkowo brakuje. Postanowiłem sprawdzić to na własnej skórze i spróbowałem rozgościć się w drugim rzędzie. Efekt był marny. Nie udało mi się zająć miejsca nie zginając bądź zgniatając żadnej części ciała. Nogi przyciśnięte, o ile nie zmiażdżone, przez oparcie przedniego fotela. I głowa wisząca na ramieniu, bo o wyprostowaniu szyi można zapomnieć.
Jeśli chodzi o kolorystykę wnętrza, to dominuje czerń. Dla jednych może to być oznaką nudy, przytłoczenia oraz nadmiernej prostoty, jakby projektantom brakowało polotu. Jednak dla mnie to prawdziwy kunszt i sportowy design. Skórzana kierownica ze spłaszczoną dolną częścią, liczba przycisków ograniczona do minimum, kolumna centralna pozbawiona jakiegokolwiek odtwarzacza czy wyświetlacza. Więc jak, do diaska, mam obsługiwać radio, telefon, bluetooth czy komputer pokładowy? Przecież nie mogę nie korzystać z zamontowanego nagłośnienia. Nie podarowałbym sobie, bo przecież niecodziennie możemy cieszyć się z dźwięków wydobywających się z systemu audio firmy Bang & Olufsen. Odpowiedzią na to pytanie jest system nazwany „Audi virtual cockpit”. W pełni ukierunkowany na kierowcę wyświetlacz zastąpił standardowe analogowe zegary z małym centralnym wyświetlaczem. Audi virtual cockpit został zintegrowany z całym światem multimediów oraz komputerem pokładowym zawartym w aucie. Wszystko, co planujemy zrobić w aucie, obserwujemy na 12,3-calowym wyświetlaczu TFT umieszczonym za kierownicą, a obsługujemy go za pomocą przycisków i pokrętła do obsługi MMI umieszczonym pod ręką na tunelu środkowym. Możemy zarządzać zawartością wyświetlacza, decydując się na uwydatnione zegary i małą mapę między nimi, bądź zamienić role i wyciągnąć na wierzch mapę, a zegary zmniejszyć i pozostawić po bokach ekranu. Jedynym mankamentem tego systemu może być ograniczenie pasażera w kontakcie z multimediami. Wszystkie obowiązki „zabawy” z podzespołami auta spadają bowiem na kierowcę.
230 KM jak żywe
Wystarczy już tych zachwytów nad wnętrzem, czas przejść do serca Audi. Pod maską testowanej TT-ki umieszczono 2.0-litrowy, turbodoładowany silnik o mocy 230 KM i zachwycającym maksymalnym momencie obrotowym rzędu 370 Nm. Coś niesamowitego. Patrząc na te cyfry zapisane na kartce papieru czy wyświetlane na monitorze komputera przechodzą mnie ciary. Wyobraźcie sobie, co się dzieje z człowiekiem i jego umysłem, kiedy zasiada za kółkiem takiego małego potwora. Po wciśnięciu magicznego przycisku START wita nas przemiły pomruk silnika i wydechu. O ile ten pierwszy jest jeszcze naturalny w swoim brzmieniu, o tyle drugi w wysokim zakresie obrotów wsparto technologią. Tylko po co? Dlaczego nie można zrobić czego naturalnie, skoro i tak przynosi niesamowitą radość i przyjemność? Zwłaszcza kiedy silnik wkręca się na wysokie obroty i przemiło buczy. Strzał z wydechu jest słyszalny, tylko szkoda, że nienaturalny.
Zestrojenie benzynowego, 2.0-litrowego silnika ze skrzynią S-tronic daje świetny przepis na udane auto. Przekładnia działa rewelacyjnie, na kickdown reaguje błyskawicznie. Przechodząc na sterowanie łopatkami także nie musimy zbyt długo czekać na zmianę przełożenia. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku, wszystko jest poukładane i bardzo dobrze zaplanowane. Tutaj nie może być ani jednej sekundy opóźnienia.
TT-ka daje naprawdę wiele przyjemności z jazdy. Nawet przy napędzie quattro daje się lekko zarzucić tyłem, ale jednocześnie możemy być pewni, że w szybkim łuku nie spotka nas przykra niespodzianka. Dla doświadczonych fanów szybkiej jazdy mam niestety przykrą wiadomość. Nie ma możliwości wyłączenia w pełni systemów wspomagających kierowcę, przez co auto cały czas trzyma rękę na pulsie.
Nie ma co oczekiwać bardzo wysokiego komfortu na polskich drogach. Zależy też, po jakich jeździmy, ale przemierzając codziennie nierówności, poprzeczne spowalniacze czy tory tramwajowe możemy się spodziewać ciągłego słuchania nieprzyjemnych dźwięków. Zawieszenie jest twarde co zapewni nam wstrząsy, lekko bądź bardzo mocno odczuwalne w zależności od napotkanej i przejechanej nierówności. Jednak takie rozwiązanie idealnie sprawdza się podczas szybkiej jazdy. Wtedy TT-ka rozpoczyna z nami współpracę na bardzo wysokim poziomie, co pozwala na idealne wyczucie auta i pewną rękę podczas prowadzenia.
Mimo dużej pojemności i dostępnej mocy, interesująco prezentuje się spalanie. Co prawda większość kilometrów pokonałem w trasie, gdzie auto wykazało spalanie na poziomie 6,8 l, ale i w mieście ze spokojem udało mi się osiągnąć poziom 9,3 l na 100 km. Ograniczałem jednak do maksimum pokusę korzystania z dostępnej mocy. Bez takiego ograniczenia TT-ka potrafi mieć znacznie większy apetyt. Jeżeli pozwolimy sobie popuścić wodzę fantazji za kółkiem, to auto też się nie powstrzyma i skonsumuje tyle paliwa, na ile sytuacja mu pozwoli.
Przyjemna zabawka
Nie ma co ukrywać, jedno z najbardziej rozpoznawalnych aut marki Audi musi przykuwać wzrok. Przyciąga spojrzenia zarówno życzliwych osób spoglądających z podziwem, jak i tych zazdrosnych. I nie ma się co dziwić. Pięknie prezentująca się bryła auta z pakietem wizualnym S-Line, uzupełniona mocnym silnikiem, ciekawymi rozwiązaniami technicznymi oraz poniekąd cyfrowym wydechem musi wzbudzać zazdrość. Jednak pamiętajmy, nie ma nic za darmo, ani nawet za pół ceny. Audi TT w podstawowej wersji z 2.0-litrowym silnikiem benzynowym i 6-biegową skrzynią oraz napędem tylko na przód kosztuje 159 200 zł. Wersja wyposażenia identyczna do tej, którą miałem okazję testować, zawierająca wspomniany pakiet wizualny S-Line, 8-biegową skrzynię S-tronic, 19-calowe alufelgi, sportowe fotele, wielofunkcyjną sportową kierownicę, wysuwany elektrycznie spojler i wiele innych dodatków to cena 260 370 zł.
Czy zatem się opłaca? W końcu dostajemy fajne „wozidło”, ale pasujące do singla, w ostateczności rodziny 2+0. Dla większych rodzin auta nie polecam, bo tylna kanapa przy dłuższej podróży może powodować klaustrofobię i dyskomfort nawet u dzieci. Jeśli jednak potrzeby transportowe nie są aż tak duże, to – biorąc pod uwagę tak wiele pozytywnych emocji i doznań dostarczanych przez to auta – pomimo wysokiej ceny nie zastanawiałbym się ani chwili. No chyba, że zaproponowano by mi Audi TTS.
Dane techniczne
Dane techniczne:Silnik: turbodoładowana benzyna, R4, 16
Pojemność silnika: 1984 ccm
Moc: 230 KM przy 4500 - 6200 obr./min
Moment obr.: 370 Nm przy 1600 – 4300 obr./min
Skrzynia biegów: 6-biegowa, automatyczna S-tronic
Napęd: quattro
0-100km/h: 5,3 s
Vmaks: 250 km/h
Zużycie paliwa: 8,3/5,4/6,4 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Zużycie paliwa testowe: 9,3/6,8/8,1 (l/100km) (miasto/poza miastem/cykl mieszany)
Pojemność baku: 50 litrów
Teoretyczny zasięg: 620 kilometrów
Wymiary: 4177/1832/1353 (długość/szerokość/wysokość) (w milimetrach)
Waga: 1335 kg
Pojemność bagażnika: 305 l
Liczba drzwi/Liczba miejsc: 3/4
Emisja CO2: 149 g/km
Opony: 245/35 R19
Cena wersji podstawowej: 159 200 PLN
Cena wersji testowanej: 260 370 PLN
Autor(tekst+fot.): Damian Goś